Prima Aprilis? Nie. Saab naprawdę zbudował samochód z joystickiem
Czemu nie wypaliło i czy coś z tego wyszło?
Wyobraź sobie, że wsiadasz do samochodu np. taki SAAB. Odpalasz silnik, poprawiasz lusterka i… zamiast złapać za kierownicę, łapiesz joystick. Tak, JOYSTICK. Taki, jakim sterowałeś F-16 w dzieciństwie na komputerze, tylko że teraz tym ustrojstwem masz prowadzić auto po normalnych drogach. Brzmi jak żart na Prima Aprilis? Otóż nie – Saab naprawdę to zrobił.
Witaj w latach 90., gdy Saab postanowił „uratować świat”
Saab zawsze był trochę… inny. I nie mówimy tu o designerskich nawiewach czy stacyjce między fotelami. To firma, która lubiła myśleć inaczej. No więc w latach 90., w ramach programu Prometheus, Szwedzi postanowili pozbyć się kierownicy. Tak po prostu. W imię bezpieczeństwa. Bo – jak twierdzili – kolumna kierownicy w razie wypadku mogła stanowić poważne zagrożenie dla kierowcy. A skoro Saab wywodził się z lotnictwa, to czemu nie przenieść tamtejszych rozwiązań do aut?
Zamiast kierownicy, postanowili wstawić… joystick. Umieszczony centralnie, między siedzeniami. Tym cudownym narzędziem miało się skręcać, przyspieszać i hamować. Jeden ruch ręki – i pełna kontrola. No, przynajmniej w teorii.
Zanim pójdziemy dalej, warto dodać, że projekt Prometheus był dużym programem badawczo-rozwojowym w latach 1987–1995.
O co tutaj chodziło? Program obejmował współpracę wielu europejskich producentów samochodów i dostawców komponentów, którzy dzielili się wynikami swoich badań – wśród nich Daimler-Benz, Jaguar, Grupa PSA, BMW, a także Saab.
Prometheus był wspólnym dążeniem do poprawy sytuacji użytkowników dróg poprzez wykorzystanie nowoczesnej elektroniki i telekomunikacji. Zakładano, że te nowe technologie mogą poprawić bezpieczeństwo ruchu drogowego w Europie aż o 30%. Innowacje techniczne obejmowały adaptacyjny tempomat, monitorowanie stanu kierowcy, ostrzeżenia o zmianie pasa ruchu oraz systemy kamer IR do wykrywania przeszkód i potencjalnych zagrożeń przy słabej widoczności – wszystkie te elementy wiele lat później stały się standardem lub opcją w wielu samochodach klasy premium. Nawet w pełni autonomiczne samochody były częścią grupy badawczej (w ramach Daimler-Benz), prawie 40 lat przed dzisiejszymi osiągnięciami.
Saab 9000 Prometheus – samochód przyszłości (albo i nie)
Prototypowy Saab 9000 Prometheus wyglądał na zewnątrz całkiem normalnie. Ale w środku… cóż, środek mógł przypominać bardziej salon gier w połowie lat 80. niż pojazd rodzinny. Brak kierownicy, brak pedałów. Brzmi jak scena z koszmaru instruktora nauki jazdy. Tylko joystick i wielka poduszka powietrzna na głowę i kolana w miejscu, gdzie normalnie człowiek trzymałby ręce.
Z boku – przełączniki świateł, kierunkowskazów i wszystkiego innego. Czyli wyobraź sobie jazdę, gdzie jedną ręką robisz wszystko. Skręcasz, gazujesz i hamujesz. Przełączniki od wycieraczek, świateł, kierunkowskazów itp. zostały przeniesione do panelu na drzwiach.
Testy SAAB – czyli jak się tym prowadziło?
Podobno pierwsze metry przypominały jazdę z zawiązanymi oczami po lodzie. Samochód zygzakował jakby był na wieczorze kawalerskim po trzeciej kolejce. Ale po chwili… okazało się, że da się. Co więcej, da się nawet całkiem nieźle.
Problem w tym, że to „da się” wymagało pełnej koncentracji, zaangażowania i nerwów ze stali. A to jednak nie do końca to, czego oczekujesz jadąc po bułki w poniedziałkowy poranek. Zamiast relaksującej jazdy – wrażenie jakbyś cały czas grał w symulator lotu. I to na najwyższym poziomie trudności. Opanowanie sterowania Saabem za pomocą joysticka było ponoć bardzo satysfakcjonujące.
„No dobrze, a czemu to nie wypaliło?”
Bo było… głupie. Przynajmniej w realnym świecie.
Sterowanie samochodem joystickiem brzmi jak świetny pomysł do reklamy. Ale gdy mówimy o codziennej jeździe – w korkach, po śliskiej nawierzchni, z dzieckiem z tyłu i telefonem dzwoniącym w kieszeni – joystick to nie jest najlepszy przyjaciel kierowcy.
Ludzie przez dziesięciolecia przyzwyczajeni byli do kierownicy i pedałów. Ich ciało wie, jak się zachować. A joystick? Nie daje tej samej precyzji. Zmienia zupełnie sposób myślenia o prowadzeniu auta. To jakby próbować grać w piłkę nożną… klawiaturą. I nie chodzi o FIFĘ, tylko o wyjście na boisko z prawdziwą klawiaturą pod pachą.
W teorii miało być bezpieczniej. Więcej miejsca na poduszkę powietrzną. Brak kolumny kierownicy w przypadku kolizji. I nowoczesny, cyfrowy interfejs. W praktyce: większe ryzyko wypadku z powodu rozproszenia, dłuższy czas reakcji, mało intuicyjna obsługa i… umiarkowana katastrofa wśród kierowców testowych. SAAB szybko porzucił projekt. Joystick trafił tam, gdzie większość niezrealizowanych pomysłów – do muzeum motoryzacyjnych dziwactw.
Ale hej – coś z tego jednak wyszło
Choć sam joystick nie przetrwał, Saab miał swój wkład w inne technologie, które dziś są dla nas codziennością. Projekt Prometheus, w ramach którego powstał ten szalony prototyp, pomógł rozwinąć takie rzeczy jak:
-
adaptacyjny tempomat
-
ostrzeżenia o zmianie pasa
-
czujniki martwego pola
-
systemy monitorowania kierowcy
Czyli wszystko to, co dziś występuje w autach klasy premium (i nie tylko), a co zaczęło się od takich właśnie futurystycznych – a czasem kompletnie absurdalnych – eksperymentów.
Wnioski? Zaskakująco pozytywne
Czy joystick w samochodzie to idiotyczny pomysł? Zdecydowanie tak.
Czy był potrzebny? Również tak.
Motoryzacja potrzebuje szalonych idei, by posuwać się naprzód. Gdyby nie takie eksperymenty, dziś nadal zapalalibyśmy samochód korbką i hamowali nogą o asfalt.
Czasem trzeba wpakować się w ślepą uliczkę, by zobaczyć, gdzie kończy się droga. A Saab – ten pięknie dziwny Saab – był mistrzem takich właśnie prób.