klasykami.pl
W sytuacji gdy siedzisz na fotelu pasażera, masz prawie 2 metry wzrostu, a w zakręcie „lecicie” około 90km/h masz mieszane uczucia. Może życie nie przelatuje ci przed oczami, ale serce zaczyna bić szybciej. To wszystko dzieje się na pierwszym zakręcie. Na drugim i kolejnych zaczynasz sobie uświadamiać, o co chodzi z tym pasmem pozytywnych opinii na temat jazdy i zapewne prowadzenia, co było kluczem do sukcesu Mini w rajdach.
W Mini Morrisie czułem się jak w najmniejszym samochodzie na świecie, który wręcz cieszył się z każdego pokonanego metra drogi. Moment! Jak samochód może się cieszyć? Tego nie wiem, ale Miniak powoduje uśmiech u każdego, a samochód wydaje się uśmiechać. Z Mercedesami, BMW, Jaguarami tego nie doświadczycie. Jasne, radość z jazdy autami tych marek to niewyobrażalna kompozycja najlepszych emocji, jakie może wzbudzić w nas przejażdżka samochodem, ale są to raczej poważni Panowie. Mini jest zupełnie inny! Kiedy pierwszy raz usiadłem w środku – choć nie było zbyt dużo miejsca – pomyślałem, że kabina się powiększyła w ułamku sekundy. Stojąc obok ma się wrażenie, że jest znacznie ciaśniej, gorzej niż w rzeczywistości. Czy jest komfortowo? Na weekendową przejażdżkę to świetny wóz. Dalsze trasy lub użytkowanie go na co dzień? Wybrałbym coś innego.
Pod maską tego konkretnego Miniaka ze zdjęć pracuje silnik o pojemności 1 litra. Uuu malusio… ale wóz wcale nie jest wolny. Nie jest też rasową wyścigówką, jednak radzi sobie bardzo dobrze, a jego atutem jest jazda w zakrętach. Przy wyższych obrotach nie ma sensu włączać radia. Ten instrument pod maską wydaje ciekawy, charakterystyczny dźwięk i w sumie nie jest cichy. Kiedy mogliśmy go wkręcić na konkretne obroty, można powiedzieć tylko jedno: jest fajnie! Też dlatego, że drogę przemierzamy jak w żadnym innym klasycznym wozie. Maska jest długości ramienia, od szyby dzielą cię centymetry, czujesz prędkość, którą dodatkowo kumulują rozmiary auta.
Początek jednej z najlepszych konstrukcji w historii motoryzacji miał miejsce w kwietniu 1959 roku. Właśnie wtedy świat ujrzał Morrisa. Na początku samochód nazywał się Austin Seven, ale także Morris Seven – znany był pod dwiema nazwami, podobnie jak później Cooper. Założenie było proste: stworzyć małe, ekonomiczne auto, do którego wejdą cztery osoby i dojadą z punktu A do punktu B. Na dodatek w latach pięćdziesiątych pojawił się kryzys paliwowy (który był głównym powodem zbudowania Mini) i trzeba było główkować nad zbudowaniem tańszego pojazdu. W efekcie powstał najlepszy samochód małych rozmiarów, którego można śmiało nazwać prekursorem dla wszystkich małych limuzyn. Serio – limuzyną. Błędem byłoby porównywanie tego samochodu do naszego Fiata 126p. Jeśli kiedyś mieliście okazję przejechać się Maluchem, to przesiadając się do tego małego Anglika poczujecie się jak w aucie klasy wyższej. Jedynym, co może łączyć pierwsze egzemplarze i 126p, to mizerne osiągi. Kto by wtedy pomyślał, że Mini może stać się malutkim sportowym autem? Był jeden gość, który zauważył niebywałą przyczepność Morrisa! John Cooper, człowiek, który był konstruktorem Formuły 1, dostrzegł drzemiący potencjał w tym małym autku. Jakby się tak zastanowić, to Mini samo prosiło się o jakiekolwiek udoskonalenia – pod maską mieliśmy 34 konie, które rozpędzały Miniaka do zawrotnych 115 km/h, a i z górki osiągnąłby może 120. Na dodatek, aby stówa pojawiła się na liczniku, potrzeba było… pół minuty. Cooper, przy współpracy z projektantem Mini – Alecem Issigonisem, który otrzymał za Mini tytuł szlachecki – stworzył sportową wersję, później nazwaną Mini Cooper. Sam Issigonis widział w Mini jedynie małe rodzinne autko, dlatego pomysł został przedstawiony wyżej w BMC. Sir George Harriman – dyrektor wykonawczy – również nie był przekonany co do sukcesu projektu. Wątpliwości miał nawet co do tego, czy uda się sprzedać 1000 sztuk potrzebnych do uzyskania homologacji, ale ostatecznie Harriman zgodził się na podjęcie produkcji. Popyt okazał się ogromny, a Mini-Cooper był strzałem w dziesiątkę.
Stare spotyka się z nowym. W 2001 roku pojawiło się nowe, odświeżone Mini. Ciężko mi porównywać oba auta. To zupełnie dwa różne światy. Ja osobiście w starym Mini widzę faceta, który pędzi w tym małym pudełku. A w nowym Mini? Młodą kobiete malującą rzęsy, rozmawiającą przez telefon szukając odpowiedniej muzyki do jazdy. Zupełnie inny klimat…
Własny pomysł na wnętrze wcale nie musi oszpecić klasyka. Tutaj kratka rodem z Golfa GTI. Moim zdaniem pasuje, a same fotele są genialne. Mógłbym je wstawić u siebie do pokoju, a jeśli już mają być w aucie to musicie wiedzieć, że trzymają w zakrętach. Zwróćcie uwagę na kąt pochylenia kierownicy.
Dołącz do dyskusji
Artykuły
Zlot Mercedes-Benz w Toruniu: Fotogaleria od Klasykami.pl
klasykami.plSłoneczny dzień. Tak naprawdę pierwsze w pełni słoneczne i wiosenne dni. Czas start na zloty! Złot Mercedesów w Toruniu dla mnie jest pozycją obowiązkową. Canon naładowany, uśmiech na twarzy, W124 odaplone aby dowieźć na miejsce. To był udany dzień. Zlot...
Bydgoskie Klasyki Nocą: fotorelacja z pierwszego spotkania w 2024 roku
klasykami.plJeśli śledzicie nas na Facebooku lub Instagramie, mogliście zauważyć, że bydgoskie spotkania pod lodowiskiem Torbyd bardzo mi przypadły do gustu. Nie mogłem przegapić pierwszego spota, który okazał się wyjątkowo udany. Przed pierwszym spotkaniem bydgoskich...
Na sprzedaż Mercedes-Benz 123 280CE z przebiegiem niecałych 5000 kilometrów. Cena takiego klasyka powala!
klasykami.plMercedes-Benz 123, czyli popularna beczka. Wszyscy go znają. W latach dziewięćdziesiątych, a nawet na początku XXI wieku był naturalnym elementem krajobrazu wielu miast, postojów taksówek i osiedlowych parkingów. Najczęściej to się tyczyło sedana, rzadziej...
Oldtimer Meeting Toruń 2024: to już nasza tradycja rozpoczęcia sezonu
klasykami.plKiedy na własnym podwórku spotykają się klasyki ciężko przejść obok obojętnie. Większość staroci jeszcze jest w głębokim śnie, ale nie w Toruniu. Tutaj budzimy się do życia nieco wcześniej. Jak co roku mógłbym napisać, że Oldtimer Meeting to nieduża...
Ferrari skradzione kierowcy F1 Gerhardowi Bergerowi odzyskane 28 lat później
klasykami.plKradzież samochodu to bolesne doświadczenie. Tak myślę, choć na szczęście nigdy tego nie odczułem na własnej skórze (i mam nadzieję, że nie odczuję, czymkolwiek bym jeździł). Czy samochody się odnajdują? Zapewne to zależy, ale warto odnotować, że w...
Film biograficzny o Enzo Ferrari na dużym ekranie! Czekałem długo, ale czy było warto?
klasykami.plO tym, że Michael Mann chce zrobić film o Ferrari, można było czytać już parę lat temu. Podobno już 20 lat temu reżyser wymyślił sobie film o Enzo, ale dopiero teraz się udało. Warto było czekać? Kiedy pojawiły się pierwsze zwiastuny, nie ukrywam,...
Witam, wyprodukowano takich tylko 3000? Byłem właścicielem Red hota od 2005 do 2011. Bardzo mi wspominam ten samochodzik. Jednak nie wiem co się teraz z nim dzieje